Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Zaprutko-Janicka: Wojnę wygraliśmy na dwóch nogach [rozmowa naszemiasto.pl]

Kinga Czernichowska
Z Aleksandrą Zaprutko-Janicką, autorką książki "Okupacja od kuchni, rozmawiamy o wibratorach z czasach wojny, zupie kminkowej i kreatywności polskich gospodyń domowych.

„Okupacja od kuchni” to opowieść o czasach, kiedy kiełbasę kupowało się w księgarni, słoninę u szewca, a schab u fryzjera. To swoista książka kucharska i podręcznik o tym, jak radzono sobie z brakiem żywności w czasie wojny, kiedy pusty brzuch można było napełnić jedynie dzięki zaradności i kreatywności.

Podczas spotkania z czytelnikami we Wrocławiu Aleksandra Zaprutko-Janicka opowiadała o perfekcji, do jakiej doszły Polki w zastępowaniu niedostępnych składników (m.in. jak robiły marcepanki bez marcepanu i królika w śmietanie bez królika i śmietany). Poznaliśmy też dramatyzm, który często towarzyszył zdobywaniu jedzenia (za nielegalne świniobicie można było trafić do obozu).

Aleksandra Zaprutko-Janicka jest współtwórczynią popularnego bloga historycznego ciekawostkihistoryczne.pl oraz współautorką albumu „Elity w II Rzeczpospolitej”. Napisała ponad 150 artykułów historycznych na temat dwudziestolecia międzywojennego i dziejów Ukrainy. Publikuje m.in. na łamach „Newsweeka”.

Skąd takie zainteresowanie historią w połączeniu z kulinariami?

Zainteresowanie historią zawdzięczam mojemu nauczycielowi z podstawówki i gimnazjum. To właśnie nauczyciel odgrywa ogromną rolę w zarażaniu zamiłowaniem do tego przedmiotu. Poza tym lubię gotować, często sięgam po książki kucharskie, testuję smaki. Dlaczego tych obydwu pasji nie spróbować ze sobą połączyć?

Młodzież narzeka często, że wiedza przekazywana jest w sztywny, nieprzystępny sposób. Proszę zauważyć, jaką furorę robi portal bezuzyteczna.pl. Wydaje się, że młodzi ludzie chcą dowiadywać się nowych rzeczy, ale wolą czytać treściwe informacje, ciekawostki, anegdoty aniżeli wkuwać rozdziały z podręcznika. Może polskie szkoły powinny obrać nieco inny kierunek?

Jestem nauczycielem z wykształcenie i kiedy przeglądam podręczniki, dostępne na polskim rynku, to aż serce boli. Chcielibyśmy przekazywać tę wiedzę w inny sposób - opowiedzieć, kto z kim pił, kto z kim tańcował. Ale nie ma na to czasu, ponieważ podstawa programowa jest przeładowana w stosunku do liczby godzin lekcyjnych, jakimi dysponujemy. A potem się będziemy dziwić, kiedy ktoś zacznie mówić o "polskich obozach koncentracyjnych".

Nie zaskakuje mnie sukces Wiedzy Bezużytecznej. Żyjemy w epoce Twittera, Facebooka, jednym słowem treściwych informacji, które dają nam konkretny przekaz i odrobinę uśmiechu. Kiedy zakładałam blog Ciekawostki historyczne też myśleliśmy właśnie pod tym kątem. Chcieliśmy odejść od opasłych tomów, trudnych artykułów naukowych z milionem przypisów. Stworzyliśmy blog z luźnymi informacjami, takimi do poczytania przy kawie. Choć uprzedzam, że nie każdy tekst warto czytać przy śniadaniu, bo trafia się czasem trochę makabry i obrzydliwości. Staraliśmy się stworzyć takie miejsce, gdzie historycy będą mogli zarażać swoją pasją przeciętnych czytelników. Mam nadzieję, że to się udało.

Kobiety w czasie II wojny światowej musiały być bardzo kreatywne. Królik w śmietanie bez śmietany to jedna z potraw, które opisuje Pani w swojej książce "Okupacja od kuchni".

Królik w śmietanie był w rzeczywistości kotem w olejku do opalania. Jestem pełna podziwu dla kobiet i zawsze powtarzam, że wojna została wygrana na dwóch nogach - z jednej strony chodzi o walkę zbrojną, a z drugiej o poświęcenie cywili. Trzeba było wyprać, zacerować skarpety, zająć się dziećmi. To wszystko robiły kobiety. Dzisiaj na każdym rogu mamy sklep spożywczy, w którym można kupić prawie wszystko. W tamtych czasach żywność nie była łatwo dostępna.

Kiełbasę można było dostać na przykład w księgarni.

Tak, a na przykład kawiarnia stała się dużo pojemniejszym pojęciem. Nie było kawy, a coś trzeba było serwować. W herbaciarni na Hali Mirowskiej można było dostać herbaty zamiennikowe, czyli na przykład herbatę z pokrzywy, rumianku, z obierek marchwianych, z obierek jabłka. W menu herbaciarni był też kotlet, kapusta, kluski. I to wszystko było czarnym rynkiem. Ta kobieta każdego dnia narażała się na to, że wyląduje w Treblince. Za przewożenie słoniny zarezerwowanej dla Niemców można było dostać kulkę w łeb.

To jeszcze jeden przykład: pierniki toruńskie można było kupić w aptece.

Każdy handlował, jak mógł. Zresztą Zofia Nałkowska, nasza wspaniała pisarka, na przykład szmuglowała tytoń. A w roku wybuchu wojny miała 55 lat.

Ale dzisiaj też mamy księgarniokawiarnie, które na dobrą sprawę spełniają kilka funkcji. Możemy w nich kupić książkę, usiąść przy kawie i poczytać.

Jest jedna różnica: teraz to jest możliwość, wtedy to była absolutna konieczność. Można było prowadzić zakład fryzjerski, w którym na czarno sprzedawano słoninę albo od razu splajtować.

Chciałabym wrócić jeszcze do kreatywności tamtych kobiet. Dzisiaj trochę brakuje nam właśnie inwencji twórczej. Kiedy zdążymy się zorientować, że lodówka świeci pustkami, to idziemy do pobliskiej knajpy. Albo zamawiamy pizzę.

Chwytamy za telefon i zamawiamy gotowce. Natomiast przekonałam się na własnej skórze, że dosłownie z trzech składników można zrobić takie rzeczy, że szczęka opada. Możemy upiec chleb w oparciu o przepis składający się z pół kilograma kartofli, pół kilograma mąki, wody i drożdży. I to jest pieczywo, które wystarcza nam na tydzień. Możemy też zrobić kotlety z ziemniaków. Kuchnia okupacyjna to kuchnia oszczędna. Wtedy nie mieliśmy możliwości zaszaleć i okraszać wszystko oliwą truflową. Trzeba było sobie radzić. Każdego dnia gospodyni stawała przed dylematem: co zrobić, żeby moja rodzina jadła smacznie, zdrowo, tanio i do syta? Wtedy na rynku księgarskim ukazywały się takie książki, jak "100 potraw z ziemniaków", "60 potraw z kapusty", "Potrawy oszczędnościowe doby dzisiejszej".

A co pani przemyciła do własnej kuchni?

Chleb kartoflany. Piekę chleb z mąki orkiszowej, a ten z dodatkiem jednego startego ziemniaka bardzo mi smakuje. Jest też przy okazji zdrowy i wystarcza na tydzień.

Przepis, który panią najbardziej zaskoczył...

Mnie już nic nie zaskoczy. Przeczytałam całą masę wspomnień, ciekawostek. Jeszcze jakiś czas temu zaskakująca wydawała mi się zupa kminkowa. Składała się z trzech składników: kminku, chleba i wody. Kminek zalewało się wrzątkiem. I taką zupę zjadało się z kromką chleba.

To musiały być ekstremalne warunki.

O takich potrawach mówi się "zupa na gwoździu". I faktycznie, zupa królowała na okupacyjnych stołach. Z prostego powodu: niczego nie da się tak podzielić jak zupy.

Ciekawostki historyczne to jednak nie tylko kuchnia. Na Pani blogu czytamy również o sekretach erotycznych pradziadków.

Tak, to w oparciu o książkę mojego męża ("Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce" - przyp.red.). Książka ukazała się wiosną. Powstała na bazie pisanych źródeł, m.in. wspomnień pewnego warszawskiego taksówkarza, który miał bogate życie erotyczne i nie bał się o tym pisać. Ponadto muszę się pochwalić, bo udało nam się kupić wibrator przedwojenny. Działający! Trochę było nam przykro ze względu na pana, który nam to sprzedał. To sprzęt wart kilka tysięcy, a my kupiliśmy go za 100 złotych.

Natomiast staramy się odkrywać nietypowe rzeczy, przytaczać informacje, których nie ma w Internecie. To mają być rzeczy z jajem. Publikowaliśmy na przykład poradniki o tym, jak pozbyć się zdradzającego męża albo jak zarobić w stylu kokainowych kowbojów. Różności.

Jak można było wierzyć, że dziewicę można rozpoznać po barwie głosu?

No cóż, nasi dziadkowie mieli bardzo wiele przesądów. Kłaniał się osiemnasty i dziewiętnasty wiek. Rewolucja seksualna przypada dopiero na czas wojny. Kobiety się wyemancypowały, pojawiła się antykoncepcja. Czasem to były środki jak z repertuaru Franeknsteina, ale skuteczne.

Na przykład?

Naświetlania promieniami rentgenowskimi lizol, czyli coś, co stosowało się do wyżerania brudu z podłogi. Stosowano to dopochwowo.

Po takiej dawce informacji chyba nie chcę nic więcej wiedzieć. Dziękuję bardzo za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto