Mateusz Zębski: Nie czuję się bohaterem, kończył się czas, a ja rzuciłem i wpadło

Niedzielny mecz w Krośnie pomiędzy tamtejszym Miastem Szkła, a ostrowską Stalą miał być hitem kolejki, spotkaniem pełnym walki i zwrotów akcji, tak było, ale niewielu spodziewało się, że zakończy go taki horror.

Ostrowianie zaczęli to starcie bardzo dobrze, a w najlepszym momencie pierwszej połowy prowadzili 12 punktami. Gospodarze próbowali gonić, ale pościg był bezowocny aż do czwartej kwarty. W niej przewaga żółto-niebieskich zaczęła topnieć aż krośnianie, na kilka sekund przed tym zanim syrena oznajmiła koniec regulaminowego czasu gry, doprowadzili do remisu i hala wybuchła głośnym wrzaskiem.

O losach meczu miała zdecydować dogrywka, tę lepiej rozpoczęli goście szybko osiągając przewagę, ale kilka akcji później to gospodarze prowadzili już czterema punktami. Podopieczni Mikołaja Czai nie zamierzali jednak składać broni. Kilka sekund przed końcem meczu na tablicy widniał wynik 86:84, a piłkę mieli ostrowianie. Trafiła ona w ręce Mateusza Zębskiego, który zdecydował się na rzut zza linii 6,75 metra. Gdy piłka po rzucie 22-latka równo z końcową syreną trafiła do kosza nasi zawodnicy rzucili się na siebie w dzikim szale. Koszykarz, który był na parkiecie od 28 sekund został bohaterem!

– Dostałem podanie od Adriana Mroczka, czas się kończył, a ja miałem trochę miejsca i po prostu rzuciłem – relacjonuje bohater z Ostrowa, ale zaraz dodaje, że emocje i radość były ogromne – Wiem, że wszyscy mówią o tym rzucie, ale ja patrzę na to trochę z innej strony. Zagrałem w tym meczu 28 sekund, a w całym sezonie też nie otrzymuję zbyt wielu minut więc jedna celna “trójka” niespecjalnie mnie cieszy w kontekście całego sezonu.

Młody koszykarz żałuje, że trener Czaja nie do końca ma do niego zaufanie. - Nie sądzę, by pod względem małej ilości minut na parkiecie coś się zmieniło. Miałem już kilka przyzwoitych meczów, po których nie otrzymywałem później większej ilości minut, więc nie sądzę by teraz było inaczej. Liczę się z tym, że w kolejnym meczu mogę zagrać 3 minuty bez względu na ten zwycięski rzut.

22-latek dodaje też, że nie czuje się bohaterem. - To Adrian Mroczek, Tomasz Ochońko i Wojciech Żurawski ciągnęli wynik - dodaje Zębski.

Adrian Suliński, gracz za którego wszedł Zębski, po meczu bardzo chwalił kolegę z zespołu. – Mateusz swoim rzutem uciszył całą halę, to niesamowite wygrać taki horror – mówi rzucający Stali i dodaje, że gdy schodził z parkietu myślał o tym, co mógł zrobić by nie dać powodów sędziemu do odgwizdania piątego faulu, po którym odesłano go na ławkę. – Z drugiej strony wiedziałem, że ten, który pojawi się za mnie da z siebie wszystko.

Poza Zębskim, i Sulińskim, który zdobył 16 punktów na pochwałę zasługują też wspomniani przez Zębskiego Adrian Mroczek-Truskowski (autor 24 “oczek”!), zdobywca double-double Wojciech Pisarczyk (11 punktów i 10 zbiórek) oraz Tomasz Ochońko (19 punków) – Mecz był bardzo ciężki, a zawarte w nim emocje mogłyby obdarować kilka spotkań – mówi ten ostatni. – Ten triumf z pewnością doda nam jeszcze pewności siebie, a będzie nam ona potrzebna, bo play-offy tuż-tuż.

Ostatnia kolejka rundy zasadniczej zostanie rozegrana w najbliższą niedzielę. O godz. 18:00 niepokonana w hali przy ul. Kusocińskiego Stal zmierzy się wówczas ze Zniczem Pruszków. W grudniu, w pierwszym meczu tych drużyn, pruszkowianie triumfowali 78:64.

Miasto Szkła Krosno - Stal Ostrów 86:87 (13:19, 21:20, 23:25, 16:9, d. 13:14)
Miasto Szkła: Oczkowicz 21, Pieloch 14, Baran 10, Salamonik 10, Wyka 9, Misiewicz 7, Parzych 7, Dłuski 4, Małgorzaciak 4.
Stal: Mroczek-Truskowski 24, Ochońko 19, Suliński 16, Pisarczyk 11, Adamczewski 5, Andrzejewski 5, Żurawski 4, Zębski 3, Milczyński 0.