Skandal wybuchł w połowie 2006 roku. Wtedy na jaw wyszło, że w kilku miastach w Polsce, mimo jasnych wytycznych, nie odbierano prawa jazdy zatrzymanym na jeździe po pijanemu kierowcom. Sprawa wyszła na jaw przypadkowo podczas wyrywkowej kontroli śledztw prowadzonych w prokuraturze w Żywcu. Drugim miejscem nieprawidłowości, wskazanym przez ministerstwo, był Ostrzeszów. Zabierano tam prawa jazdy wyłącznie na pojazdy, którymi pijani kierowcy poruszali się w czasie zatrzymania. Jeżeli ktoś wpadł jadąc traktorem lub rowerem, mógł dalej jeździć samochodem. Zdarzały się także przypadki, że śledczy całkowicie odstępowali od wymierzenia kary i warunkowo umarzali śledztwa. Dzięki temu kierowcy nie musieli powtórnie zdawać egzaminu na prawo jazdy. W praktyce jazda po paru głębszych uchodziła praktycznie na sucho.
Sprawa budziła duże zainteresowanie mediów, także ogólnopolskich, które szeroko rozpisywały się wówczas na ten temat. Ministerstwo Sprawiedliwości zarządziło wtedy wielkie kontrole w całym kraju i kategorycznie zabroniło stosowania takich praktyk. Ostrzeszowską prokuraturą kierowała w tym okresie Małgorzata Szulc, która nie miała sobie nic do zarzucenia. Wskazywała, że śledczy działali zgodnie z możliwościami, jakie dawał im kodeks karny, a jedyne, co można było powiedzieć to to, że ich polityka była zbyt liberalna. Straciła swoje stanowiska i poszła na zwolnienie lekarskie, a kilka miesięcy później wróciła do pracy, ale już w Prokuraturze Rejonowej w Ostrowie.
Pod koniec 2006 roku do sądu dyscyplinarnego w Warszawie wpłynął wniosek o uchylenie immunitetu dwóm paniom - prokuratorom z Ostrzeszowa. Z taką prośbą wystąpiła Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim, prowadząca postępowanie w związku z ujawnionymi nieprawidłowościami. Zamierzała bowiem pociągnąć je do odpowiedzialności i przedstawić im zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych i poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Wniosek spotkał się jednak z odmową, a zażalenie musiało czekać na rozpatrzenie kilkanaście miesięcy. W roku 2007 Ziobro przestał być ministrem, a dwa lata później jasne się stało, że prokuratorzy nie usłyszą zarzutów. Sąd dyscyplinarny drugiej instancji nie wyraził zgody na uchylenie immunitetów uznając, że materiał dowodowy nie daje ku temu podstaw. To ostatecznie zamknęło sprawę.
Dziś Małgorzata Szulc pracuje w Prokuraturze Krajowej, a konkretnie w Departamencie Postępowań Sądowych Wydziału Spraw Cywilnych. Informację tę potwierdziła nam rzecznik prasowy PK Ewa Bialik. Próbowaliśmy uzyskać komentarz do faktu je zatrudnienia w Warszawie, ale bez skutku. Także i Ministerstwo Sprawiedliwości nie miało nic do powiedzenia, odsyłając nas z powrotem do Prokuratury Krajowej. Na nasze zapytanie nie odpowiedziała też rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?