Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żeby pisać dobre książki, trzeba nimi żyć. Rozmowa z Marianem Pilotem

Łukasz Bartczak
z Marianem Pilotem, pisarzem, dziennikarzem i scenarzystą filmowym, laureatem nagrody Nike oraz honorowym obywatelem Ostrzeszowa rozmawia Łukasz Bartczak

Gratuluję zdobycia prestiżowej Nagrody Literackiej Nike 2011, spodziewał się Pan tego sukcesu?
Dziękuję. W głębi serca spodziewałem się tego wyróżnienia, czułem, że tego rodzaju powieść jest potrzebna zarówno krytykom, jak i czytelnikom.

Czy to wyróżnienie jest dla Pana czymś więcej niż tylko prestiżem?
Ta nagroda jest dla mnie uhonorowaniem mojej twórczości i zwróceniem uwagi na sprawy, które są niezbyt popularne w dzisiejszym świecie literatury. Trzeba przyznać, że nurt wiejskości i chłopskości powoli się odradza i nagroda dla mojej książki jest tego przykładem.

Fabuła „Pióropusza” - nagrodzonej książki, rozciąga się w czasie, czyli nie opowiada tylko o jednym wydarzeniu.
Akcja trwa od końca lat czterdziestych prawie po dzień dzisiejszy, bo bohater pod koniec książki posługuje się już komputerem.

Na co Pan chciał zwrócić uwagę tą powieścią?
Przede wszystkim na świat PRL-u, który w ,,Pióropuszu’’ obserwowany jest oczami złodzieja i jego syna.

Książki, które zdobyły nagrodę Nike zyskują status bestsellerów w księgarniach. Liczy Pan na lepszą sprzedaż?
Oczywiście, każde wyróżnienie dla książki powoduje wzrost popularności i zwiększa sprzedaż. Wydawca „Pióropusza” w kilka dni po ogłoszeniu zwycięzcy Nike rozpoczął dodruk książek, więc działa to niejako automatycznie chcąc sprostać zapotrzebowaniu.

Czy pisarze dobrze zarabiają?
Wydając książkę oczywiście zarabiamy, ale prawdziwe pieniądze dostają ci, którym udaje się stworzyć literaturę uniwersalną, nadającą się na scenariusz filmowy czy ostatnio nawet grę komputerową. Niektórzy pisząc powieść traktują ją jedynie jako surowiec, który ma posłużyć do dalszych celów.

W jednym z wywiadów przyznał Pan, że jest pisarzem leniwym, bo pisze Pan książki rzadko. Długo trwa praca nad powieścią, czy czeka Pan na prawdziwe natchnienie?
Gdy już zacznę pracę nad książką, proces myślenia o niej trwa dość długo, bo nie da się stworzyć porządnej fabuły od razu. Często wracam do różnych momentów i je zmieniam, dokładam coś nowego. Zdarza mi się, że śnię o treści, a rano wstaję i mam gotową nową myśl.

Czy Pana zdaniem jest recepta na zadowolenie jednocześnie krytyków i czytelników?
Myślę, że trzeba bardzo mocno zaangażować się nie tylko w treść, ale przede wszystkim w sposób przedstawienia fabuły. Jest to bardzo trudne i ociera się o „krawiectwo literackie”. Niestety często zdarza się tak, że jeśli uda się zadowolić krytyków i książka otrzyma, na przykład Nagrodę Nobla, to czytelnicy, mimo iż im się powieść nie podoba, kupią ją, żeby się pochwalić pozycją noblowską.

Czy pisząc powieść trzeba nią żyć i w pełni się w nią zaangażować?
Trzeba o niej myśleć i wkładać w nią serce i umysł. Co z tego, że opanowaliśmy technikę pisania i możemy płodzić setki tekstów, skoro nie angażujemy się w pisanie. Twórczość jest słaba, jeśli nie żyjemy książką.

Co Pana skłoniło do napisania „Pióropusza”?
Bohater mojej powieści jest postacią fikcyjną, ale podstawą do jej stworzenia była osoba autentyczna. Pomysł tej książki narodził się na pogrzebie tego człowieka, jednak jego tożsamość chciałbym zachować dla siebie.

Jak często odwiedza Pan rodzinne strony w powiecie ostrzeszowskim?
Niezbyt często, bo jest to dość daleko od Warszawy, gdzie mieszkam, ale od czasu do czasu zaglądam do Siedlikowa.

Co Pana zaskoczyło w rodzinnej miejscowości po latach?
Uderzyło mnie najbardziej to, że przydomowe ogródki są puste, a ludzie nie hodują marchewek, selera i rzodkiewek. To woła o pomstę do nieba, żeby nikomu nie chciało się zasiać kilku nasion z warzywami?! Bardzo zaskoczyła mnie ta zmiana Siedlikowa z wsi rolniczej w wieś, która przylega do Ostrzeszowa i jest jej taką, można powiedzieć, dzielnicą. Myślę, że jest to efekt tego, że mieszka tam kilku polityków, którzy przyczyniają się do unowocześnienia wsi.

Czy to prawda, że to po dziadku odziedziczył pan talent do pisania?
Dziadek, który był sołtysem Siedlikowa miał lekkość pisania i z tego co pamiętam bardzo ładny charakter pisma. Nie mam pojęcia, gdzie dziadek nauczył się pisać, ale myślę, że gdzieś w genach przejąłem po nim tę umiejętność.

Pański dziadek umarł zaraz po drugiej wojnie światowej.
Tak, umarł w młodym wieku i pamiętam go bardzo słabo, bo byłem wówczas dzieckiem. Ale pamiętam, że zostawił mi dwa wieczne pióra marki Pelikan, które były wówczas bardzo pożądanym i luksusowym towarem. Niestety już w szkole mi je skradziono.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ostrow.naszemiasto.pl Nasze Miasto