Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na zamknięte składowisko w Mikstacie przywożono odpady

MWE
Na zamknięte wysypisko w Mikstacie trafiła duża ilość odpadów komunalnych. Urząd Marszałkowski nałożył na gminę karę finansową. Sprawą zajęła się też prokuratura

W roku 2010 na wniosek ówczesnego burmistrza podjęto decyzję o zamknięciu wysypiska i wdrożeniu rekultywacji. Poprzedni włodarz nie zdążył jednak tego rozpocząć przed końcem kadencji, a jego następca tego nie podjął.

– Wiosną, przejeżdżając tamtędy, stwierdziliśmy spore ilości zdeponowanych nowych śmieci, choć przy bramie wisiała tablica informująca o zamknięciu obiektu i pouczenie o karze, jaka grozi za składowanie. Burmistrz nic o tym nie wiedział, więc Urząd Marszałkowski wdrożył postępowanie i naliczył ustawową karę w wysokości 20 tysięcy złotych – informuje kierownik Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Starostwa Powiatowego Władysław Karnicki.
Sprawą oburzeni są niektórzy mieszkańcy Mikstatu. Twierdzą, że na wysypisko trafiło nielegalnie kilkaset kontenerów ze śmieciami, w tym także nadające się do utylizacji. Ponoć jest tam nawet eternit.

– Jak to możliwe, że w grudniu w raporcie stwierdza się, że teren jest przygotowany pod rekultywację i dokonuje się rozplanowania prac, a kilka miesięcy później niespodziewanie pojawiają się tam śmieciarki z odpadami? Dla mnie to oczywiste, że złamano prawo – uważa miejscowy radny Tomasz Maciejewski, który wraz z innymi osobami podpisał się pod złożonym w prokuraturze zawiadomieniem o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa.
Po nagłośnieniu całej spra-wy, śmieciarki przestały pojawiać się. Przyjechała jedynie ubijarka, która nowe śmieci wymieszała ze starymi. Częściowo wypełniono nimi zagłębienia terenu. Mieszkańcy zgromadzili jednak materiał fotograficzny, który został dołączony do zawiadomienia. Podejrzewają, że wszystko odbyło się za przyzwoleniem burmistrza, bo to on dysponuje kluczem.

Skąd w ogóle się wzięły odpady na nieczynnym wysypisku? Wiadomo, że przywiozła je firma „Kosz” z Ostrowa. Jak wyjaśnia, zrobiła to w celu rekultywacji składowiska.

– Otrzymałem zlecenie od Urzędu Gminy i klucz od bramy. Chodziło o to, aby nawieźć tam gruz, ziemię, ceramikę i wszystko, co jest niezbędne dla rekultywacji. Przyznaję, że w takiej ilości mogła też się znaleźć folia. Na pewno nie było tam żadnych szkodliwych odpadów. Gdy wynająłem spychacz, aby to wszystko ukształtować, wyskoczyli rad-ni z aparatem i zaczęli robić zdjęcia. To są ich rozgrywki z burmistrzem, w które nie mam zamiaru się mieszać – tłumaczy prezes firmy ,,Kosz’’ Janusz Świątek.

Pracownicy starostwa nie potwierdzają, że na wysypisko przywieziono tylko materiał potrzebny do rekultywacji.

– Potrafimy rozróżnić gruz od odpadów komunalnych – zapewnia Władysław Karnicki. – Były tam pozostałości po rozbiórkach budowlanych, opakowania po farbach i rozpuszczalnikach, opony, wełna mineralna. Na powierzchni 7000 metrów kwadratowych usypano pryzmę o wysokości 1,5 metra.
Burmistrz Mikstatu Jacek Ibron za wszystko obwinia firmę „Kosz” i osoby, którym umożliwił dostęp do składowiska, a które, jak mówi, nadużyły jego zaufania i wykorzystały brak systematycznego nadzoru.

– Zgodziliśmy się na przywożenie gruzu i ziemi, ale trafiły tam także odpady komunalne. Policja ustali - kto to zrobił, ale wszystko wskazuje na firmę „Kosz”. Natychmiast zerwaliśmy z nią współpracę. Jeśli otrzymamy oficjalną decyzję o karze, będziemy się od niej odwoływać. Chcemy, aby ją zapłacił ten, kto to zrobił. Zebrany materiał pozwoli z dużym prawdopodobieństwem ustalić winnego. Niestety, część radnych uznała, że to dobra okazja aby podjąć próbę pozbawienia mnie stanowiska – uważa Jacek Ibron.

Po zapoznaniu się z materiałami, prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez burmistrza. Wzięto pod uwagę, że powiadomiony o wywożeniu odpadów komunalnych włodarz natychmiast zobowiązał właściciela firmy do ich usunięcia.
Prokuratura oparła się też na stanowisku Wojewódzkie-go Inspektoratu Ochrony Środowiska. Nie stwierdzono w nim niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia ludzi oraz zagrożenia dla środowiska w dużych rozmiarach.

– To zamiecenie sprawy pod dywan. Zrozumiałbym, gdyby śledztwo wszczęto i umorzono na przykład z powodu słabych dowodów. Ale odmowa to decyzja karygodna. Coś się przecież na wysypisku wydarzyło. Obecnie sprawdzamy co dalej możemy jeszcze zrobić – mówi Tomasz Maciejewski.
Najprawdopodobniej składającym powiadomienie nie będzie przysługiwało prawo do skierowania zażalenia. Nie mają bowiem statusu osób pokrzywdzonych.

Ostrow.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ostrow.naszemiasto.pl Nasze Miasto